poniedziałek, 29 września 2014

Nieortodoksyjne fondue.



   Rzutem na taśmę biorę udział na danie inspirowane kuchnią szwajcarską. Przez długi czas szperałam  i rozmyślałam co przygotować.  Mimo, że pomysłów było wiele od rosti po super torty, stanęło na być może najbardziej banalnym, mianowicie na fondue.  Danie to lubię i kojarzy mi się z beztroskim czasem studiów i podchodzenia do przepisów z przymrużeniem oka,  a przede wszystkim przez pryzmat zawartości portfela.  Stąd moje fondue nie zawierało serów szwajcarskich,  a takie na jakie w danym momencie było nas stać lub akurat znajdowały się w lodówce.
Wino dodawałam zawsze ale już kirsz albo jego odpowiednik prawie nigdy.  Samo posiadanie fajnego naczynia to już było coś - dostałam go od mojej Cioci Eli i służy mi do dzisiaj choć już znacznie rzadziej. Moje dzisiejsze danie bardziej przypomina oryginał szwajcarski choć  podeszłam do sprawy na luzie. Sos powstał z sera gruyere i ... maasdamera, a kirsz został zastąpiony wiśniówką własnej produkcji. Wyszło pysznie,  a founde zostało podane w stylizacji przypominającej mi  czas zupełnego luzu i zabawy.





Składniki:

40 dag sera gruyere,
20 dag sera maasdamer,
około szklanki białego, wytrawnego wina,
mały kieliszek wiśniówki,
2 ząbki czosnku,
pieprz, świeżo starta gałka muszkatołowa,
1 łyżeczka mąki kukurydzianej lub ziemniaczanej.

Przygotowanie:


Garnek nacieramy od środka ząbkami czosnku, umieszczamy w nim wino, pokruszone sery i stawiamy na ogniu. W wiśniówce rozprowadzamy mąkę, dodajemy do garnka. Przyprawiamy. Podajemy z kawałkami dobrego pieczywa. U mnie jeszcze cebulka perłowa towarzysząca Szwajcarom w wielu posiłkach. Smacznego.




Szwajcarskie inspiracje

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu