Lubię próbować swoich sił w przygotowywaniu nowych dla mnie rzeczy. Pierwsza próba użycia przeze mnie papieru ryżowego nastąpiła dwa lata temu, zrobiłam wtedy sajgonki i mimo, że nie były do końca takie jak sobie wymarzyłam to jednak zrobiły furorę wśród moich znajomych. Potem zapomniałam o tym produkcie, czasem tylko tęsknie podglądałam na Kwestii smaku kolejne odsłony spring rollsów. W tym letnim sezonie sama postanowiłam spróbować je zrobić. Okazało się, że zasmakowały na tyle mojej rodzinie i przyjaciołom, że w ostatnich kilku tygodniach gościły na stole kilka razy. Składniki, których używam nie są wyszukane, a to głównie przez wzgląd na koszty ale i tak roladki smakują świetnie.
Nadzienie do tych widocznych na zdjęciu zrobiłam głównie z tego co znalazłam w przydomowym ogródku. Zerwałam rukolę, rzodkiewkę oraz cebulę dymkę. Cebulę pokroiłam skośnie na około centymetrowe paski, rzodkiewkę w małe słupki. Do tego dodałam pokrojone również w paski ogórki zielone oraz paprykę, całość delikatnie zmieszałam i przyprawiłam sosem sojowym oraz odrobiną octu ryżowego. Jeśli chcecie zachować lekko orientalny smak, trzeba użyć sosu sojowego i fajnie byłoby dodać troszkę posiekanego chili oraz kolendry. Moje chilli było suszone. Oddzielnie przygotowałam makaron chiński, zalewając go gorącą wodą. Tutaj małe zaskoczenie - gościom bardziej smakowały spring rollsy z makaronem z popularnej zupki chińskiej, niż z makaronem ryżowym. Wybór pozostawiam Wam, należy jednak pamiętać, że przygotowując makaron z zupki zalewamy go mniejszą ilością wody i nie dodajemy tłuszczu z torebki, a jedynie same przyprawy. Każdy kolejny płat papieru ryżowego moczyłam kilkanaście sekund w ciepłej wodzie, a następnie układałam na nim listki rukoli, odrobinę makaronu i przygotowane wcześniej warzywa. Delikatnie zawijam roladki w ten sam sposób jak naleśniki w naszych krokietach. Gotowe. Do chwili podania trzymam roladki przykryte wilgotną ściereczką. Do spring rollsów radzę podać jakiś sos do maczania, zgodny z Waszymi upodobaniami. Może to być po prostu sos sojowy z dodatkiem pokrojonych papryczek chili lub jakiś smakowy winegret - u mnie dużym powodzeniem cieszy się sos truskawkowy wykonany z 3-4 rozgniecionych truskawek, łyżki octu balsamicznego, soli, pieprzu oraz dobrej oliwy z oliwek. Sos ten został wykonany przez mnie do sałatki (która wkrótce pojawi się na blogu) ale został przez gości zaanektowany do maczania roladek.
Na zakończenie zdjęcie wody z kolorowymi kostkami lodu. Często zamrażam w foremkach do lodu kawałki cytryn, limonek lub pomarańczy, stosuję też inne dodatki np. listki mięty. Tym razem zamroziłam bratki zerwane w ogrodzie. Bratki są kwiatami jadalnymi, a zwykły dzbanek wody podany z takimi kostkami lodu udawał bardzo wykwintny napój. Polecam ten sposób urozmaicania smaku oraz estetyki napojów. Smacznego
Pieknie wygladaja, tak delikatnie... Tanio nie musi znaczyc nieciekawie!
OdpowiedzUsuńdokładnie, bardzo delikatnie się prezentują :)
OdpowiedzUsuńbardzo estetycznie:)
OdpowiedzUsuń