Kilka dni przerwy, a siadając do pisania miałam wrażenie jakby minęło kilka tygodni. Ponieważ już coraz bliżej do zimy (sic!) pokażę Wam kolejne z moich zapasów. Tym razem galaretka z czerwonych porzeczek. Przygotowuję ją dopiero po raz drugi ale w tamtym roku super się sprawdziła, głównie do herbaty oraz w zastępstwie żurawiny do mięs pieczonych i serów różnych. Polecam szczególnie posmarować nią małe kwadraty ciasta francuskiego na to kawałek oscypka, zawiną i do piekarnika. Pyszne.
Przygotowanie jest bardzo proste ale czasochłonne. Najpierw obieramy i myjemy porzeczki - to najdłużej trwająca i najżmudniejsza czynność. Wsypujemy do garnka taką samą ilość porzeczek i cukru (1kg porzeczek na 1 kg cukru), ja dodaję jeszcze odrobinę soku z cytryny. Gotujemy aż do momentu całkowitego rozpuszczenia się cukru. Następnie przelewamy naszą galaretkę przez sito do kolejnego garnka, w którym gotujemy płyn na małym ogniu, często mieszając do zgęstnienia (około godziny). Przelewamy do słoików, nie trzeba pasteryzować. Z pozostałych na sicie łupinek można ugotować kompot.
A teraz słów kilka o stylizacji naszych zdjęć porzeczkowych, pomysł owinięcia nakrętki liśćmi zaczerpnęłam od czytanej przeze mnie regularnie i podziwianej niezmiennie Green Canoe. Zielone czółno to blog piękny, ciepły i pełen inspiracji, a teraz jeszcze można podziwiać wydawany przez autorkę bloga magazyn internetowy. Świetne zdjęcia, super artykuły i mnóstwo porad. Polecam gorąco.
świetna ta galaretka ;)
OdpowiedzUsuńi ciekawy magazyn polecasz:)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
mmm ale smakowita
OdpowiedzUsuńRobię ją pierwszy raz i wiążę z nią nadzieję sukcesu kulinarnego :)
OdpowiedzUsuń