Dzisiejszym wpisem rozpoczynam zapowiadaną serie o ciekawych miejscach, zdarzeniach i osobach z okolic Krakowa i Zakopanego, z szczególnym naciskiem na to drugie miasto ;-) Na przekór pierwszy post o restauracji krakowskiej.
Tradycyja mieści się w Kamienicy przy Rynku Głównym w Krakowie. Serwuje dania kuchni polskiej i włoskiej. Karta jest dość krótka i uwzględnia produkty sezonowe, co poczytuję za duży plus. W ciągu ostatnich kilku tygodni odwiedziłam go dwukrotnie. Po raz pierwszy z rodziną, a drugi z przyjaciółkami. W związku z pogodą i otoczeniem w czasie obu wizyt siedziałam nie wewnątrz restauracji, a w ogródku. Nie mogę zatem opisać dokładnie wnętrza gdyż widziałam go tylko przelotnie. Zrobiło na mnie całkiem fajne wrażenie ale tak jak wspomniałam jest to ocena bardzo powierzchowna.
A teraz najważniejsze czyli rzecz o jedzeniu. Smakowało mi bardzo, podobnie jak i moim towarzyszom w trakcie obu wizyt. Z czystym sercem mogę polecić jedzone przez nas dania. Jako, że jak wiecie jestem mało mięsolubna za to uwielbiam makarony moim faworytem jest domowy makaron tagliatelle z kurczakiem i szpinakiem w aromacie trufli. Danie widoczne na pierwszym zdjęciu trafia w stu procentach w mój gust. Lekki, a zarazem bogaty w smak sos, makaron al dente i nic więcej nie potrzeba mi do szczęścia. Dodam jeszcze, że goście czekający na swoje zamówienia są częstowani chlebem i pastą z czarnych oliwek tapenadą, takie "czekadełko" świetnie komponowało się z moim makaronem. Wśród moich towarzyszy największy zachwyt wzbudziła potrawa widoczna na drugim zdjęciu czyli saltimbocca a la Romana czyli eskalopki cielęce (z szałwią oraz szynką parmeńską) na tagliatelle z pomidorkami cherry i sosem pesto. Jedliśmy także schab w sosie śliwkowym (polecam!) i golonkę. Tej ostatniej z oczywistych względów nie próbowałam jednak tata był zachwycony, a wierzcie mi to niezła rekomendacja.
Na koniec desery i tutaj mam mieszane uczucia. Cudowny torcik malinowy, świetne lody, dobre tiramisu ale już sernik raczej przeciętny. Dodam tylko, że desery pochodzą z cukierni Wierzynka, mieszczącego się po sąsiedzku.
Na koniec jeszcze jedna pochwała dotycząca bezalkoholowego drinka. Super, że pomyślano o kierowcach i stworzono fajne egzotyczne koktajle bez dodatku alkoholu. Mój faworyt to żar tropików. Co do cen to całkiem znośne choć nie bardzo niskie. Za obiad dla trzech osób z napojami i deserem zapłacicie około 200 zł.
Ostatnie słowa będą o obsłudze, która jest na wysokim poziomie. W trakcie pierwszej wizyty obsługiwała na kelnerka, która średnio sobie radziła ale okazało się, że była 3 dzień i już więcej nie poproszono jej o przyjście do pracy, za to druga wizyta to uroczy, profesjonalny Pan Sławek ( pozdrawiam).
Podsumowując polecam, fajne miejsce i dobre jedzenie.
Następny post z serii będzie o Herbaciarni pod Złotą Łyżwą w Białce i o tym dlaczego warto być w Zakopanem podczas trwania Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich. Pozdrawiam.
Słyszałam o festiwalu folkloru, ale niestety nie miałam okazji tam wtedy być.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zapraszamy do nas.
Będziemy wdzięczne ;)