środa, 29 sierpnia 2012

Pudełeczka


Wybierałam się ostatnio do znajomych na imprezę z "obowiązkowym" podarunkiem. Niestety w domu miałam tylko ogromne opakowania, a prezent malutki. Z potrzeby chwili powstały dwa opakowania. Wykorzystałam kolorowy karton, wstążki, nity i naklejki. Prosto i efektownie.


 Powyższe pudełeczko powstało dzięki mojej książce origami, którą mam jeszcze z czasów dzieciństwa:)
Torebeczka natomiast to inspiracja z internetu:)

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Kolorowa sałatka. Z resztek.




   Bardzo lubię wszelkie owoce i kupuję lub zrywam (w ogrodzie lub lesie) na potęgę. Wszyscy domownicy zajadają i potem okazuje się, że została jedna morela, dwie brzoskwinie albo jeden banan i każdy ma na nie ochotę lub jeszcze gorzej nikt ich już nie chce zjeść. W takiej sytuacji zawsze robię sałatkę owocową. Tak było i tym razem. Miałam także inne "resztki" : bezy z przygotowania deseru eton mess, którego troszkę zdrowsza wersja gości na naszym stole bardzo często (przepis wkrótce), z tego samego deseru pozostał sos truskawkowy, a dodatkowo w lodówce znalazły się też galaretki owocowe. Zalety takiego deseru to niewątpliwe łatwe i szybkie przygotowanie oraz cudowny słodki ale orzeźwiający smak. 


Sałatkę można przyrządzać z owoców, które akurat posiadacie, u mnie to były:

2 morele,
1 brzoskwinia,
garść jagód,
kilka truskawek;

dodatkowo:
kilka truskawek + sok z cytryny + łyżka cukru pudru = miksujemy,
kilka pokruszonych bezików,
galaretka jagodowa, przygotowana według przepisu, a po stężeniu pokrojona w kostkę.

Przygotowanie ogranicza się do wymieszania składników. Smacznego.

piątek, 24 sierpnia 2012

Domowy ziołowy makaron czyli moje zielone lasagne.



    Pisałam już wcześniej, że często impuls do zrobienia danego dania bierze się z tego co zobaczę w lodówce, a częściej w ogrodzie. Tym razem zebrałyśmy z naszych upraw dużo kalarepy ( nadal cierpimy na klęskę urodzaju, a pomysły już mi się kończą), troszkę bobu i bardzo dużo cukinii. Jako, że dzień wcześniej myślałam o zrobieniu własnoręcznym makarony, postanowiłam wykonać jednio z moich ulubionych dań - lasagne. Zazwyczaj używam do przygotowania tej potrawy, gotowych płatów ciasta, przełożonego mięsem mielonym i warzywami w sosie pomidorowym oraz polanego obficie sosem beszamelowym. Teraz jednak wszystko miało odbyć się inaczej. 


Składniki:

4 jajka,
400 gram mąki,
szczypta soli,
garść ziół (u mnie szałwia i bazylia);


garść młodego bobu,
2 średniej wielkości kalarepy,
1 cukinia,
sól,pieprz,
2 ząbki czosnku,
opakowanie śmietany 30 %,
kilka listków szałwii,
1 małe opakowanie serka topionego,
opakowanie mozzarelli,
parmezan około 100 gram,
kilka pomidorków koktajlowych do przybrania,
oliwa.


Przygotowanie:

 Ciasto makaronowe przygotowałam według proporcji podanych przez Jamiego Oliviera w jednej z jego publikacji. Na każde 100 gram mąki dajemy jedno jajko, wszystko łączymy, dodajemy drobno posiekany zioła i szczyptę soli. Zagniatamy w elastyczne ciasto, które następnie wałkujemy na grubość około 2 mm. U mnie niestety ciasto było grubsze i uważam to za jedyny minus mojego dania. 

 Kalarepę oraz cukinię obrałam ze skórki i pokroiłam w plastry grubości około centymetra. w rondlu rozgrzałam oliwę, dodałam pokrojony w cieniutkie plastry czosnek, a po krótkiej chwili (nie można doprowadzić do spalenia czosnku - gorzknieje i psuje smak potrawy) kalarepę oraz bób. Po krótkim smażeniu dolałam śmietanę i przyprawy, dusiłam do momentu, w którym warzywa były pół twarde. Dodałam do rondla serek topiony i po jego rozpuszczeniu ściągnęłam z ognia. 

Rozpoczęłam układanie kolejnych warstw w naczyniu żaroodpornym. I tutaj znów nie tradycyjnie, pierwszą warstwę stanowiło ciasto, na to plastry cukinii i warstwa warzyw w sosie śmietanowym, lekko posypałam parmezanem i kolejne warstwy układane tak samo, aż do wyczerpania składników. Ostatnią warstwę znów stanowiło ciasto makaronowe na który wlałam sos śmietanowy, ułożyłam mozzarellę, listki szałwii oraz pomidorki. Posypałam obficie parmezanem i skropiłam oliwą. Piekłam około 40 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. 



   Opis przygotowania wydaje mi się bardziej skomplikowany niż w rzeczywistości jest, zresztą samo pisanie zajęło mi porównywalna ilość czasu. Przekonałam się, że ciasto makaronowe robi się bardzo łatwo i szybko, a naprawdę warto.

   Na zakończenie słów kilka o więzi między rodzeństwem. W dniu, w którym przygotowywałam opisywane danie odwiedzał nas mój brat. W chwili, w której wsiadł wraz ze swoją partnerką (pozdrawiam Adę) do samochodu na dworcu kolejowym, zapytał co dobrego dzisiaj na obiad. Moja odpowiedź wywołała śmiech u nich obojga. Okazało się bowiem, że w podróży rozmawiali na temat tego, co najchętniej by zjedli i mój brat marzył o lasagne. Wprawdzie jak usłyszał, że jest bezmięsna był lekko rozczarowany ale po spróbowaniu to uczucie minęło. Moja mama przygotowała obiad alternatywny, który trafił w pragnienia mojej bratowej. 

P.S. Tym razem nie było czasu na stylizację potrawy do zdjęcia, bo wszyscy byli bardzo głodni.

środa, 22 sierpnia 2012

Kruche babeczki w różnych wersjach.

 


   Lubię piec kruche babeczki z wielu powodów. Można je przechowywać przez dłuższy czas, pod warunkiem, że są bez wypełnienia. Smakują wybornie, a wyglądają bardzo fajnie i zachęcająco. Zapas takich babeczek sprawie, że niestraszni nam niespodziewani goście. Wystarczy ubić śmietanę z odrobiną cukru, napełnić babeczki i posypać wiórkami czekoladowymi lub świeżymi owocami i przysmak gotowy.


   Babeczki przygotowuję z ciasta kruchego, które już gościło na blogu tutaj. Z podanych proporcji wychodzi mi około 40 babeczek ale zależy to oczywiście od wielkości foremek jaką posiadacie. Ważna uwaga, trzeba mocno schłodzić ciasto przed pieczeniem. Aby łatwo było wyciągnąć babeczki, po upieczeniu, z foremek,  trzeba je wcześniej natłuścić. Najszybszy sposób to smarowanie olejem roślinnym lub roztopionym masłem za pomocą pędzelka. Ponieważ posiadam tylko 20 foremek piekę na dwie tury, w przypadku ponownego wyklejania ciastem foremek, nie natłuszczam ich po raz drugi. I ostatnia z moich porad dotyczy czasu pieczenia, wystarczy około 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.


    O wersji z bitą śmietaną pisałam już powyżej ale jednym z moich ulubionych sposobów na podawanie babeczek to  wypełnienie ich owocami np. gruszkami lub dżemem -  preferuję jagodowy lub porzeczkowy, albo oboma jednocześnie i zapieczenie pod bezą. Tym samym wykorzystamy także białka i nie musimy ich zamrażać.

  Jak to przygotować? Białka ubijamy na sztywną pianę, dodając stopniowo cukier (około 250 gramów), a następnie nakładamy na pieczone wcześniej przez około 20 minut babeczki i pieczemy kolejne 20 minut. Proponuję dodać do ubijanej piany skórkę stara z pomarańczy lub cytryny, smakuje wyśmienicie.

Pozdrawiam wszystkich czytelników, smacznego.


wtorek, 21 sierpnia 2012

Galaretka porzeczkowa i super magazyn internetowy.


   
    Kilka dni przerwy, a siadając do pisania miałam wrażenie jakby minęło kilka tygodni. Ponieważ już coraz bliżej do zimy (sic!) pokażę Wam kolejne z moich zapasów. Tym razem galaretka z czerwonych porzeczek. Przygotowuję ją dopiero po raz drugi ale w tamtym roku super się sprawdziła, głównie do herbaty oraz w zastępstwie żurawiny do mięs pieczonych i serów różnych. Polecam szczególnie posmarować nią małe kwadraty ciasta francuskiego na to kawałek oscypka, zawiną i do piekarnika. Pyszne. 

  Przygotowanie jest bardzo proste ale czasochłonne. Najpierw obieramy i myjemy porzeczki - to najdłużej trwająca i najżmudniejsza czynność. Wsypujemy do garnka taką samą ilość porzeczek i cukru (1kg porzeczek na 1 kg cukru), ja dodaję jeszcze odrobinę soku z cytryny. Gotujemy aż do momentu całkowitego rozpuszczenia się cukru. Następnie przelewamy naszą galaretkę przez sito do kolejnego garnka, w którym gotujemy płyn na małym ogniu, często mieszając do zgęstnienia (około godziny). Przelewamy do słoików, nie trzeba pasteryzować. Z pozostałych na sicie łupinek można ugotować kompot.


   A teraz słów kilka o stylizacji naszych zdjęć porzeczkowych, pomysł owinięcia nakrętki liśćmi zaczerpnęłam od czytanej przeze  mnie regularnie i podziwianej niezmiennie Green Canoe. Zielone czółno to blog piękny, ciepły i pełen inspiracji, a teraz  jeszcze można podziwiać wydawany przez autorkę bloga magazyn internetowy. Świetne zdjęcia, super artykuły i  mnóstwo porad. Polecam gorąco. 


wtorek, 14 sierpnia 2012

Kukułka - ciacho z wódką.



Kolejna słodka propozycja. Przepis na to ciasto dostałam od mojej przyjaciółki, a właściwie sam pomysł. Ona z kolei usłyszała go od swoich współpracownic. Przypuszczam, że w związku z tym głuchym telefonem mój deser znacznie różni się od oryginału ale kreatywne gotowanie właściwie polega na czerpaniu inspiracji a   nie powielaniu tych samych receptur.  Ciasto polecam, nie nastręcza trudności w przygotowaniu, a smakuje wybornie. Jeden minus, nie nadaje się do podania dzieciom ze względu na zawartość alkoholu.


Składniki:

biszkopt:
8 jajek;
6 łyżek mąki krupczatki;
2 łyżki  ciemnego kakao;
8 łyżek cukru;
2  płaskie łyżeczki proszku do pieczenia ;

krem:
1 litr śmietany kremówki;
3-4 łyzki cukru pudru;

dodatkowo:
opakowanie biszkoptów;
2 tabliczki dobrej gorzkiej lub deserowej czekolady;
około 50 ml czystej wódki.


Przygotowanie:


Pierwszym krokiem jest przygotowanie biszkoptu. Polecam go zrobić według swoich sprawdzonych receptur. ja ubijam białka ze szczyptą soli a następnie nadal ubijając dodaję stopniowo cukier, a na końcu  żółtka. Do tak przygotowanej masy delikatnie trzeba wmieszać przesiana mąkę wraz z proszkiem do pieczenia. Ciasto przelewam do formy (standardowe wymiary, dno wykładam wcześniej papierem) i piekę około 25 minut (do suchego patyczka) w temperaturze 170 stopni. Po przestudzeniu biszkopt przekrawam na pół wzdłuż. Ubijam zimną śmietanę, dodając cukier puder. Połowę kremu wykładam na połówce biszkoptu i układam biszkopciki. Wcześniej delikatnie moczę je w wódce. Na to wylewam warstwę roztopionej czekolady i przykrywam pozostałym kremem a następnie drugą częścią upieczonego ciasta.  Wierzch ozdobiłam kremem ze śmietany i pozostałą czekolada, robiąc wzorki za pomocą wykałaczki. 

UWAGI:

  • czekoladę zawsze rozpuszczajcie w kąpieli wodnej lub na parze, unikniecie wtedy jej przypalenia,
  • w oryginalnym przepisie czekoladę miesza się z wódka i dopiero ta mieszanina polewa ciasteczka, radzę jednak postąpić według mojego przepisu, unikniecie wtedy  tzw. zważenia się czekolady i jej zmatowienia
  • ciasto najlepiej przechowywać w lodówce ale trzeba je zjeść w ciągu jednego dnia przez wzgląd na śmietanę, jeśli chcecie przechować je dłużej ( ale nie więcej niż 2-3 dni) do śmietany zamiast cukru dodajcie jedną galaretkę cytrynową, rozpuszczoną w szklance wody, musi być już w lekko gęstej formie. 
SMACZNEGO.


piątek, 10 sierpnia 2012

Letnia stylizacja

Wczoraj wieczorem przeczytałam na blogu przy kuchennym stole, że moja letnia stylizacja zajęła II miejsce.
Byłam tak rozradowana, że obudziłam męża i sama do późnej nocy nie mogłam zasnąć.

Konkurs na stylizację akurat zbiegł się z zakończeniem mojej pracy nad meblami ogrodowymi. Kilka słów o wykorzystanych przedmiotach.
Stół widoczny na zdjęciu stał pod domem i niszczał na deszczu i słońcu. Gdy go odkryłam pod warstwą gratów, zakochałam się w nim:) Jak się potem okazało to pierwszy stół dziadków mojego męża i pochodzi z czasów przed II wojną światową (prawdziwa perełka). Piękny drewniany blat wymagał sporo pracy, był pokapany ogromną ilością farb i lakierów (teściowa wspomniała, że dawniej często wykorzystywany był do malowania ścian, a wierzch przykrywano ceratą). Papierem ściernym wyczyściłam blat, a na koniec pomalowałam olejem do mebli. Wyczyściłam też nogi i odmalowałam jak w oryginale na biało.


Taca na zdjęciu to również moje dzieło. Na allegro zamówiłam zwykła, drewnianą tacę. Pomalowałam na biało uwidaczniając czarne przetarcia. Ornamenty namalowane za pomocą szablonu. Napis natomiast zaczerpnęłam ze strony Home is my dream,nie mogłam wymyślić skutecznego sposobu przeniesienia napisu na tacę, postanowiłam więc namalować go samodzielnie.


Ławka to również przeróbka:) Stara ławka z ogrodu była obskubana i w kolorze czereśni. Kilka warstw lakieru zostało oczyszczone do gołego drewna. Pomalowałam lakierobejcą w kolorze orzecha, metalową ramę natomiast pomalowałam na biało. 



Na popołudniową ucztę w ogrodzie przygotowałam sałatkę caprese oraz mini sucharki z serkiem czosnkowym. W butelce ukryty jest natomiast kompot jabłkowo- miętowy. 


W takim ogrodzie mogę odpocząć:)
Pozdrawiam
LuLa


wtorek, 7 sierpnia 2012

Placki z cukinii


Dzisiaj czas na kolejny przepis prosto z ogródka. Jak łatwo zauważyć na blogu przeważają przepisy wykorzystujące sezonowe warzywa i owoce. Tak też jest i tym razem. Do tego prostego dania wykorzystałam cukinie, którą dała mi mama prosto ze swojej uprawy:) Przygotowałam z niej pyszne placuszki. 

Składniki: 
Jedna duża cukinia
2 jajka
ząbek czosnku
pół szklanki mąki
sól, pieprz do smaku 
garść posiekanej zieleniny (ja dodałam pietruszkę i koperek)
szczypta ostrej papryki

Przygotowanie:
Na początek należy obrać cukinię i zetrzeć na tarce (ja robię to na dużych oczkach). Posolić i odcisnąć wodę. Do cukinii dodać jajka, przesiać mąkę, drobno pokroić zieleninę. Następnie całość doprawić solą, pieprzem i papryką. Całość wymieszać.
Na patelni rozgrzać olej i formować placki z jednej łyżki. Smażyć do uzyskania złotobrązowego koloru. Do podania odsączyć z nadmiaru oleju na ręczniku jednorazowym.

Smacznego:)



poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Dla ochłody - arbuz.


   Prosty przepis na napój chłodzący z arbuza. Można go przygotować w wersji alkoholowej i bezalkoholowej.  Fajny do podania na letnim przyjęciu z kolorowymi kostkami lodu, w których zamknęłam owoce. Nieskomplikowany, a efektowny.




Ilości składników podane przez mnie są orientacyjne i tak naprawdę zależą od naszych smaków.

Składniki:

1kg arbuza
3 łyżki cukru pudru
sok z połowy cytryny
1/2 litra wody mineralnej gazowanej lub białego wina wytrawnego lub wina musującego

Przygotowanie:

Arbuza miksujemy wraz z cukrem i sokiem z cytryny. jeśli chcemy uzyskać gładką konsystencję należy wcześniej usunąć pestki. tak uzyskaną pulpę owocową uzupełniamy płynem i delikatnie mieszamy łyżką. Smacznego.


sobota, 4 sierpnia 2012

Bundz - odsłona druga, z sosem czerśniowo- pomidorowym.


   Jak już pewnie wszyscy zdążyli zauważyć, uwielbiam wszelkie sery, a bundz plasuje się na szczycie tych najulubieńszych. Tym razem podałam go z sosem inspirowanym przepisem Pani Asi z kwestii smaku. Mój przepis został zmodyfikowany ze względu na składniki, które miałam w domu i którymi zastąpiłam te brakujące. Polecam ten sos szczególnie. Jest świetny w różnych połączeniach (stał się moim ulubionym dodatkiem na kanapkach), wyborny na ciepło jak i na zimno. Można go przechowywać kilka tygodni w lodówce. 


Składniki:
3 duże pomidory,
2 garści wydrylowanych czereśni,
łyżeczka ostrej pasty paprykowej,
średnia cebula,
oliwa,
ocet balsamiczny,
szczypta cukru, sól, pieprz

Przygotowanie:
Na rozgrzaną oliwę wrzucamy posiekaną drobno cebulę, a po jej zeszkleniu drobno pokrojone, uprzednio obrane pomidory. Dusimy chwilę i dodajemy czereśnie. Po kilku minutach dodajemy łyżkę octu balsamicznego, szczyptę cukru, pastę paprykową oraz sól i pieprz do smaku. Dusimy kilkanaście minut aż do uzyskania gęstego sosu z kawałkami owoców i pomidorów. Smacznego.


   Zdjęcia do dzisiejszego posta pozwoliły tez zaprezentować naszą wygraną w konkursie Pudliszek. Super naczynia pozwalające serwować przekąski i inne dania w różnych wariantach. jest bardzo zadowolona z nagrody, nie tylko ze względu na samą satysfakcję z wygranej ale także na użyteczność tych naczyń. Wielokrotnie już gościły na moim stole podczas ogrodowych imprez.
  


Szukaj na tym blogu